Błądziłam już parę tygodni głodna, bez cienia chłodu, z zimowym futrem na grzbiecie. Pochodziłam z Alaski, gdzie mnie wychowano, rodziców nie pamiętam ,zostali zabici przez kłusowników. Pamiętam że byłam przywiązana do słupa, nie wiedziałam po co. Przyjechali wtedy ludzie, inni niż ci którzy mnie schwytali, mówili do mnie spokojnie i nie szarpaniny za sznur, wiedziałam że chcą mi pomóc, weszłam na wielką przyczepę z innymi znajomymi wilkami. Wszystkie wyły, z wyjątkiem mnie, wiedziałam że wszystko będzie dobrze. Zasnęłam bez obaw. Kiedy się obudziłam, byłam w jakimś budynku, było tam bardzo jasne światło, nie czułam sznurka na szyi, kiedy otworzyłam szerzej oczy zobaczyłam, że leżę na czymś miękkim, a nade mną stoją ludzie. Wystraszyłam się i chciałam wstać, ale nie mogłam. Kiedy ludzie zauważyli że nie śpię, zaczęli się szybko krzątać, poczułam nagle coś ostrego w ciele i momentalnie zasnęłam. Kiedy się obudziłam leżałam w klatce w zupełnie innym miejscu, powoli się podniosłam. Zobaczyłam w misce mięso i wodę, wzięłam łyka i się rozejrzałam poza klatką. Było tam mnóstwo klatek, ale nigdzie nie widziałam znajomych wilków ani ludzi. Postanowiłam jednak się zdrzemnąć, gdyż wiedziałam, że nie ma szans na wydostanie się z takiej klatki, byłam w takiej kiedy tylko mnie schwytali. Był ranek, bardzo ciepły, wiedziałam że nie jestem u siebie, ale w jakimś odległym miejscu. Postanowiłam zwiedzić teren i tak wracamy do tych tygodni bez jedzenia. Kiedy myślałam że umrę z głodu spotkałam wilka, który przedstawił mi się jako Luna, wiedziałam, że chce mi pomóc więc za nią poszłam.
<Shade?>
<Shade?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz